Ryszarda Todys - Płonka jako instytucja

To wcale nie przesadne kadzenie, a jeśli nawet by się zdarzyło, nie będzie spowodowane jej kolejnymi ważnymi stanowiskami, lecz wyłącznie ciężką, niezmordowaną orką na zapuszczonych nierzadko ugorach kultury. Pani Ryszarda zawsze brała pod swoje skrzydła amatorów, których trzeba było ułożyć, ustawić, rozśpiewać, wyreżyserować, czy choćby tylko - zorganizować.

Nie zliczę, choćbym nie wiem jak się starał, imprez w których brała udział i które sama stworzyła. Spotkałem ją właśnie na kolędniczej imprezie w Trybunale i już od razu wiedziałem, czyje to dzieło: porozmawianie z panią Ryszardą było wręcz niemożliwe, a kiedy już się udało, trwało chwilę.

Z impetem kulomiotu wyrzuciła z siebie wszelkie niezbędne informacje, dodała garść pikantnych szczegółów, żeby nie mówić wszystkim tego samego, po czym pomknęła ku scenie, gdzie już za chwilę trzymała mikrofon, wywołując uznaną poetkę ludową, by ją przybliżyć zgromadzonemu narodowi.

ZOBACZ: Kolędnicy wędrują nie tylko wiejskimi dróżkami. Można ich było spotkać także w Lublinie (ZDJĘCIA)
Kiedy człowiek zda sobie sprawę, że Ryszarda Todys - Płonka jest już emerytką, zaczyna się zastanawiać, co mogła robić emerytką jeszcze nie będąc. Obecnie szefuje Stowarzyszeniu “Zawsze Aktywni”, zastrzegając, że to nie jest stowarzyszenie senioralne.

- Mamy nawet swoje fankluby! - obwieszcza tryumfalnie, wymieniając te istniejące np. przy SP nr 52, czy niepublicznym przedszkolu ”Lubliniaczek”.

Ryszarda studiowała z sukcesami i muzykę w Katowicach, i choreografię w Warszawie, pracowała w instytucjach kultury, udzielała się w szkołach i zespołach artystycznych. Co jeszcze wymyśli? Na razie prowadzi kursy tańca dla niesłyszących.