Przypuszczam, że bardzo wielu ludzi z tzw. nowych osiedli takowych sąsiadów ma. Tzw., bo mają one często po 10 lat, albo i więcej. Mieszkanie na takich osiedlach to w sensie dosłownym lokal. Co zresztą naturalne, bo w mojej ulubionej urzędniczej nomenklaturze zawsze zajmujemy lokal, a nie mieszkamy. A więc mieszkanie na tzw. nowym osiedlu to lokal, i bynajmniej nie luksusowy. Nie może być inaczej, skoro wielu właścicieli mieszkań (lokali) traktuje je jako lokatę kapitału. Sami żyją w spokojniejszych miejscach. I wcale nie mam im tego za złe. W coś trzeba przecież inwestować wolne środki finansowe czy - jak to się kiedyś mówiło - nawis inflacyjny. Dobrze, że ten nawis u niektórych jeszcze jest.
Ale wracając do rzeczy. Jak napisałem, wszystko wskazuje na to, że mój uciążliwy sąsiad to student. Z mieszkania - lokalu na uczelnię ma mniej więcej 8 minut piechotą, więc trudno się dziwić, że do miejsca jest przywiązany. Po raz pierwszy wytrącił mi oręż z ręki swoją żelazną logiką ponad rok temu. Którejś nocy, gdy o godzinie pierwszej, a może i wpół do drugiej miałem już serdecznie dość trwającej przez tydzień balangi i udało mi się wreszcie dobić do drzwi - dobić, bo przecież pukania ani dzwonka nie mógł słyszeć - na moją nieśmiałą uwagę, że może by łaskawie zakończył imprezę, usłyszałem: "Nie mogę teraz z panem rozmawiać, bo jestem pijany".
Przyznam szczerze, że ta odpowiedź mnie powaliła i rozbroiła. Nie sposób było odmówić jej logiki. Przy następnych licznych okazjach odpowiedzi były równie zabójcze i może kiedyś je przytoczę. A na trzeźwo porozmawiać, jak dotychczas, się nie udało, bo sąsiad mnie po prostu nie poznaje. I nawet go rozumiem, wyglądam dość pospolicie.
Być może to, co napisałem o moim dość uciążliwym sąsiedzie, brzmi nawet sympatycznie. I jeszcze, nie daj Panie Boże, on to przeczyta i pomyśli, że w gruncie rzeczy go rozumiem i jakoś tam nawet lubię. Więc od razu wyjaśniam: nie rozumiem i nie lubię. A poza tym, spokojna głowa, na pewno nie przeczyta. Zresztą nie tylko tego.
A tak w ogóle to przecież wiem, że bez takich sąsiadów Lublin by marnie zginął. Jesteśmy bowiem miastem uniwersyteckim i gdyby nie oni, stalibyśmy się niechybnie prowincjonalną pipidówą.
Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?