Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąsiedzi, czyli kwadratura koła

Jan Pleszczyński
Mam uciążliwego sąsiada. Nie czuję się przez to wyjątkowy, wiem przecież, że prawie każdy sąsiad jest uciążliwy. Ale mój naprawdę jest koszmarny. A poza tym jest przyszłością narodu. Bo mój sąsiad jest studentem; przynajmniej wszystko na to wskazuje.

Przypuszczam, że bardzo wielu ludzi z tzw. nowych osiedli takowych sąsiadów ma. Tzw., bo mają one często po 10 lat, albo i więcej. Mieszkanie na takich osiedlach to w sensie dosłownym lokal. Co zresztą naturalne, bo w mojej ulubionej urzędniczej nomenklaturze zawsze zajmujemy lokal, a nie mieszkamy. A więc mieszkanie na tzw. nowym osiedlu to lokal, i bynajmniej nie luksusowy. Nie może być inaczej, skoro wielu właścicieli mieszkań (lokali) traktuje je jako lokatę kapitału. Sami żyją w spokojniejszych miejscach. I wcale nie mam im tego za złe. W coś trzeba przecież inwestować wolne środki finansowe czy - jak to się kiedyś mówiło - nawis inflacyjny. Dobrze, że ten nawis u niektórych jeszcze jest.

Ale wracając do rzeczy. Jak napisałem, wszystko wskazuje na to, że mój uciążliwy sąsiad to student. Z mieszkania - lokalu na uczelnię ma mniej więcej 8 minut piechotą, więc trudno się dziwić, że do miejsca jest przywiązany. Po raz pierwszy wytrącił mi oręż z ręki swoją żelazną logiką ponad rok temu. Którejś nocy, gdy o godzinie pierwszej, a może i wpół do drugiej miałem już serdecznie dość trwającej przez tydzień balangi i udało mi się wreszcie dobić do drzwi - dobić, bo przecież pukania ani dzwonka nie mógł słyszeć - na moją nieśmiałą uwagę, że może by łaskawie zakończył imprezę, usłyszałem: "Nie mogę teraz z panem rozmawiać, bo jestem pijany".

Przyznam szczerze, że ta odpowiedź mnie powaliła i rozbroiła. Nie sposób było odmówić jej logiki. Przy następnych licznych okazjach odpowiedzi były równie zabójcze i może kiedyś je przytoczę. A na trzeźwo porozmawiać, jak dotychczas, się nie udało, bo sąsiad mnie po prostu nie poznaje. I nawet go rozumiem, wyglądam dość pospolicie.

Być może to, co napisałem o moim dość uciążliwym sąsiedzie, brzmi nawet sympatycznie. I jeszcze, nie daj Panie Boże, on to przeczyta i pomyśli, że w gruncie rzeczy go rozumiem i jakoś tam nawet lubię. Więc od razu wyjaśniam: nie rozumiem i nie lubię. A poza tym, spokojna głowa, na pewno nie przeczyta. Zresztą nie tylko tego.

A tak w ogóle to przecież wiem, że bez takich sąsiadów Lublin by marnie zginął. Jesteśmy bowiem miastem uniwersyteckim i gdyby nie oni, stalibyśmy się niechybnie prowincjonalną pipidówą.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski