Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te winy się nie przedawniają. Felieton redaktora naczelnego Kuriera Lubelskiego

Wojciech Pokora
Wojciech Pokora
Małgorzata Genca
Sześć bilionów dwieście dwadzieścia miliardów sześćset dziewięć milionów złotych, na tyle Zespół ds. Oszacowania Wysokości Odszkodowań Należnych Polsce od Niemiec za Szkody Wyrządzone w trakcie II Wojny Światowej wycenił nasze straty wojenne. I dobrze, że to zrobił.

Co prawda pojawiają się głosy, że Polska w 1953 roku zrzekła się reparacji, z najsłynniejszym w ostatnich dniach cytatem: „W jakiej formie się zrzekliśmy? W takiej, że się zrzekliśmy”, jednak śladu po takim działaniu nie ma. Mało tego, w Dziennikach Ustaw i Monitorach Polskich z lat 1953-56 nie ma opublikowanej uchwały o zrzeczeniu się przez Polskę praw do reparacji. Poza tym, 27 września 1969 r. rząd PRL złożył w ONZ dokument, który zawierał żądanie spłaty przez Niemcy należnych Polakom odszkodowań wojennych. Można go przeczytać na stronie 507 raportu.

Czytamy w nim m.in. „Ustawodawstwo obowiązujące w Republice Federalnej Niemiec w sprawie odszkodowań dla ofiar nazistowskich zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości dyskryminuje obywateli niektórych państw, w tym Polski”. Dalej czytamy, że rząd RFN utrzymywał (pod koniec lat 60.), że roszczenia o odszkodowanie ze strony obywateli polskich są przedwczesne. Teraz na szczęście nie da się uzasadnić, że są zbyt późne, bowiem prawo międzynarodowe nie uznaje instytucji przedawnienia zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości. Nie uznaje zatem przedawnienia odszkodowań z tytułu takich zbrodni.

Biuro Analiz Sejmowych Kancelarii Sejmu przygotowało już pięć lat temu analizę prawną w sprawie możliwości dochodzenia przez Polskę od Niemiec odszkodowania za szkody spowodowane przez drugą wojnę światową. Czytamy w niej, że „straty te nie wynikały tylko z działań wojennych ale przede wszystkim z niemieckiej polityki okupacyjnej, w szczególności celowej i zorganizowanej eksterminacji ludności na okupowanych terenach państwa polskiego”.

Raport jest ważnym świadectwem niemieckich zbrodni na obywatelach Rzeczpospolitej, uzmysławiającym czytelnikowi z jaką maszyną śmierci mieliśmy do czynienia. Warto go przejrzeć także pod kątem opisanych w nim miejsc na Lubelszczyźnie, bo pamięć o wielu z tych zbrodni uległa zatarciu, lub kultywowana jest jedynie lokalnie.

Jedną z pierwszych masowych akcji likwidacyjnych była akcja „Inteligencja” (Intelligenzaktion, AB) polegającą na wyeliminowaniu osób, które mogłyby uniemożliwić germanizację podbitych ziem. W ramach tej akcji śmierć poniosło co najmniej 100 tys. osób. Najbardziej znanymi aktem tego ludobójstwa były mordy na profesorach w Krakowie i Lwowie. Na Lubelszczyźnie w ramach akcji doszło do egzekucji m.in. w Lublinie (Rury Jezuickie), gdzie zamorodowano ok. 500 osób, oraz w Chełmie (Kumowa Dolina), gdzie w pierwszych dniach lipca 1940 roku zamordowano 115 osób, głównie przedstawicieli inteligencji, aresztowanych w powiatach chełmskim, krasnostawskim i zamojskim. Również w Chełmie doszło do masowych mordów w ramach innej akcji – tzw. Aktion T4 lub Aktion E, która miała na celu wymordowanie osób chorych psychicznie. W styczniu 1940 roku do szpitala psychiatrycznego w Chełmie przyjechał oddział SS, który zamordował 304 mężczyzn, 128 kobiet i 18 dzieci.

Raport opisuje również miejsca masowych straceń obywateli Rzeczpospolitej, których symbolem stały się Palmiry. Jednak podobnych miejsc w całej Polsce było więcej, w tym w naszym województwie. Jednym z nich jest Las Krępiecki, w którym Niemcy dokonywali masowych zbrodni w latach 1940-45. Pierwsza odbyła się w maju 1940 roku. Zamordowano wówczas tzw. zakładników z Lublina. W kwietniu 1942 roku zamordowano tam 2,5 tys. Żydów z getta w Majdanie Tatarskim, a następnie ludność żydowską z getta w Lublinie.

Kolejnym miejscem straceń wymienionym w raporcie były Lasy Janowskie, w których spacyfikowano kilka wsi mordując ich mieszkańców, oraz Aleksandrów, wieś na Zamojszczyźnie, której mieszkańcy wielokrotnie byli ofiarami niemieckiego terroru.

Nie można zapominać o takich miejscach terroru jak Zamek w Lublinie, gdzie w latach 1939-44 zginęło w wyniku prowadzonych śledztw i tortur ok. 2,5 tys. osób, czy Rotunda Zamojska, w której stracono 8 tysięcy osób.

Gdy do tych danych dodamy informacje o grabieżach mienia, dzieł sztuki, zniszczenia budynków mieszkalnych i gospodarczych, dane o zniszczeniu obiektów sakralnych i zabytkowych, obiektów inżynieryjnych (transport kolejowy, drogowy i wodny) czy przemysłowych, to rysują nam się długie kolumny strat, które trudno ująć w liczby. Dodając do tego cierpienie rodzin ofiar, tych, którzy zostali wywiezieni z domów by przymusowo pracować na rzecz gospodarki Niemiec, dzieci zabranych rodzicom by, w najlepszym przypadku je zgermanizować, a w najgorszym, by poddać je eksperymentom medycznym, to uświadamiamy sobie, że żadne pieniądze nie są w stanie wynagrodzić nam tych strat. Tak jak żadna kwota ubezpieczenia nie wynagrodzi utraty zdrowia czy życia członkom naszych rodzin. Jednak się ubezpieczamy, by choć w części zrekompensować sobie (lub im) ewentualne cierpienie. Dlatego bezwzględnie należy wystąpić o reparacje za II wojnę światową. To nasz obowiązek wobec poprzednich pokoleń.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski