Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tęsknota za monarchią. Felieton Jacka Borkowicza

Jacek Borkowicz
nadesłane
Wyobraźmy sobie parę po rozwodzie. Ona żałuje że to zrobiła, on – że jej na to pozwolił. Aż tu nagle dzwoni teściunio i umawia się z byłym zięciem na partyjkę szachów. Niby drobiazg, ale znaczący, prawda?

Podobny stan rzeczy zaistniał teraz między Anglikami a Unią Europejską. Ci pierwsi mają kaca po brexicie, reprezentantom tej drugiej nie minęły jeszcze urazy po rozwodzie. Ale od czego mamy Jego Wysokość? W myśl starego polskiego przysłowia, gdzie Rishi Sunak nie może, tam Karola Trzeciego pośle. Na tej zasadzie brytyjski monarcha rozpoczął wczoraj swoją pierwszą oficjalną wizytę zagraniczną – w Niemczech.

Brytyjski rozwód, paradoksalnie i chyba niespodziewanie, wzmocnił królewską pozycję. Komentatorzy tej wizyty prześcigają się w pochwałach pomysłu, według którego angielska soft power, w wykonaniu pana Windsora, przynajmniej częściowo naprawi błędy osób zajmujących się polityką w wymiarze hard.

Europejczycy z kontynentu zwykli nie doceniać wpływu owej soft power, nawet w brytyjskich stosunkach wewnętrznych. Tymczasem wiadomo że wszyscy kolejni premierzy, zaraz po instalacji na Downing Street, składali regularne wizyty królowej Elżbiecie. Wyobraźmy sobie tę panią, z jej doświadczeniem kilku dekad podobnych spotkań: kto kogo podczas tych wizyt dyskretnie pouczał? Odpowiedź narzuca się sama. Karol, o ile nam wiadomo, kontynuuje – przynajmniej w tym wymiarze – politykę mamy.

Dlatego Niemcy, jak widać, naprawdę przyłożyli się do tej wizyty. Przyjmują Karola z honorami należnymi prawdziwej głowie państwa.

Ciekawi mnie co niekoronowany jeszcze król powie jutro w Hamburgu, przed ruiną kościoła świętego Mikołaja, zburzonego przez nalot, dokonany 80 lat temu przez poddanych jego dziadka. Ofiarą brytyjskich bomb padło wtedy 30 tysięcy mieszkańców tego miasta. Dziś w tle sterczącej w górę dzwonnicy jawią się zgliszcza Mariupola i Bachmutu. Od tej wizji nie sposób uciec.

Wizyta w Unii miała rozpocząć się od Francji, ale ją odwołano ze względu na

antyrządowe niepokoje w Paryżu. To też znaczy coś więcej, aniżeli rezygnacja z ustalonego wcześniej programu. Brytyjski monarcha nie jest stroną tych sporów, ale też występuje niejako w charakterze osoby, której aktywna obecność – jak na przykład oficjalna wizyta w danym kraju – potwierdza tam fakt społecznego pokoju. Zaś nieobecność jest świadectwem, że coś w tej dziedzinie pozostało jeszcze do zrobienia. Francuzi pozbyli się swoich królów dawno temu, więc teraz symboliczną robotę odwala za nich Anglik.

Aż chciałoby się żeby kiedyś, z podobnym jak w Niemczech splendorem, brytyjski monarcha przybył do Polski, wreszcie pogodzonej z samą sobą.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski