MKTG SR - pasek na kartach artykułów

W pijanym widzie

Kazimierz Pawełek
To była niezwykle wzruszająca informacja. Taka swojska, nasza. Uchylono bowiem rąbka piłkarskiej kuchni z Euro 2012, czyli mistrzostw naszego kontynentu w kopanej. Ta kuchnia nie ma jednak nic wspólnego z gotowaniem czy smażeniem przepysznych dań dla piłkarzy i kibiców, a wyłącznie następstwami nadmiernego spożycia różnych napojów z gradusami.

Otóż dla upojonych, ale nie boiskowymi emocjami, powstaną, i to liczne, polowe izby wytrzeźwień. Zapewne o europejskim standardzie, bo nazwa Euro 2012 zobowiązuje. Można się domyślić, że takie trzeźwienie na świeżym powietrzu będzie miało dodatkowe atrakcje: szum drzew z okolicznych lasów, dyskretna muzyczka z głośników i wolontariuszki wachlujące śpiących i w razie przebudzenia, podające natychmiast napoje antykacowe: zsiadłe mleko, sok z kiszonej kapusty albo niezawodne w takich wypadkach - piwo. Ach, jakże będzie miło urżnąć się podczas piłkarskiej fiesty.

Polowe izby wytrzeźwień nie zostały wymyślone obecnie, w obliczu przewidywanego napływu pijanych gości na piłkarskie święto. Pierwowzór ma swoje korzenie w naszym Kazimierzu nad Wisłą. A jego działanie miałem możliwość obserwować, czyli według obecnej mody monitorować, już ponad trzydzieści lat temu. Wtedy słowo "monitoring" nie było jeszcze znane, ale polowe izby wytrzeźwień - jak najbardziej.

W naszej nadwiślańskiej perle każdego roku odbywają się festiwale ludowych kapel, śpiewaków, tancerzy i innych wiejskich swawolników. Tradycją przyjezdnych stał się import nie tylko swojskiego repertuaru doznań artystycznych, ale także domowych wyrobów, wśród których na pierwszym miejscu królował i króluje bimber, krzakówka, czy jak ją tam jeszcze nazywają. Częstowano się nią obficie, a że przyjezdni widzowie i miejscowe kiziory nie zwykli omijać sklepów monopolowych, pod wieczór każdego dnia w centrum miasteczka polegiwały zastępy utrudzonych niszczeniem alkoholowych przysmaków. I tak by sobie leżeli dojrzewając do kolejnych toastów, ale swojski błogostan przerwała wieść o przyjeździe partyjnego notabla. W miejscowych i zapożyczonych z Puław stróżów porządku, nazywanych wtedy milicją, jakby piorun strzelił. Natychmiast zaczęli zbierać śpiących i plączących się biesiadników i ładować ich do wytwornych milicyjnych pojazdów, zwanych przez lud roboczy "sukami". Delikwentów wywożono za miasto, w okolice kamieniołomów, gdzie układano ich do snu na zielonej trawie, choć niekoniecznie była to murawa.

Czy milicjanci opowiadali im bajki na dobranoc, nie wiem, bo tam nie byłem. Zaobserwowałem natomiast, że już po godzinie niektórzy z ewakuowanych do polowej wytrzeźwiałki zjawiali się na Rynku, gdzie byli ponownie odławiani i wywożeni. Wielu jednak trzeźwiało do rana, jako że była to ciepła czerwcowa noc i nie padało, a porannego kaca można było złagodzić wodą z pobliskiej Wisły. Tak więc pierwszeństwo Kazimierza w wynalazku polowych izb wytrzeźwień wydaje się być niepodważalne.

Obecnie w Lublinie utrudzonych śpiochów z ławek parkowych i ulic nie wywozi się na zieloną trawkę, ale do szpitali, co powoduje przerażenie chorych i personelu. Kiedyś mieliśmy na ulicy Kawiej odpowiedni lokal, zwany pieszczotliwie "żłobkiem", ale został zlikwidowany, bo ówcześnie panujący nam w ratuszu uznał, że to relikt socjalizmu. Nic tylko się upić. Z radości...


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski