Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziurawa kasa Ratusza

Wojciech Klusek
Kilka dni temu Kurier poinformował, że z powodu nieskutecznego egzekwowania opłat parkingowych Lublin wg. obliczeń Ratusza traci w ciągu roku 1,5 mln zł. To dużo, choć wydaje się, że straty są jeszcze większe. Red. Jurkowski szacuje je ostrożnie na 1,6 - 1,8 mln zł. Jednak przy założeniu, że zajętych jest więcej niż 60 proc. miejsc(a w śródmieściu rzadko kiedy udaje się znaleźć wolne) straty budżetu mogą sięgać grubo ponad 2 mln zł.

Tym bardziej, że z analizy wpływów do kasy wynika, że każde miejsce postojowe zajmowane jest tylko przez jedną godzinę. Tak więc w ciągu roku budżet Lublina zasila mniej niż jedna dziesiąta potencjalnych należności. Wielkość strat jest trudna do precyzyjnego wyliczenia, ale nawet z szacunków Ratusza należy wnioskować, że przez lata od kiedy wprowadzone zostało płatne parkowanie Lublin mógł stracić ponad 10 mln zł. Którędy wyciekają pieniądze? Odpowiedź jest powszechnie znana - brak skutecznej kontroli opłat i plaga naciągaczy oraz fałszywych parkingowych. Do niedawna miasto niemrawo i mało skutecznie przeciwstawiało się nadużyciom działając tak jakby nie zależało mu na wpływach.

Na początku kiedy system był nowością szybko pojawili się fałszywi parkingowi, którzy bezczelnie ściągali pieniądze nie wydając pokwitowań. Kiedy media obnażyły ten proceder naciągacze wzięli się na sposób i zaczęli sprzedawać bilety parkingowe po cenie wyższej niż w kiosku. Niektórzy tłumaczyli, że prowadzą własną działalność gospodarczą i mają do tego prawo. Ten etap nie trwał długo. Kierowcy nie chcieli płacić więcej niż się należy. Samozwańczy parkingowi zmienili więc taktykę.

Oferują bilety na których ołówkiem delikatnie wpisują datę i godzinę postoju. Potem je grzecznie odbierają, wycierają zapis gumką i bilet służy do wielokrotnego użytku. Kontrolerzy nie zwracają na to uwagi, kierowcy jest wszystko jedno, parkingowy zarabia, a miasto traci. System ten kwitnie nadal. Bilet wielokrotnego użytku wyjaśnia dlaczego z bilansu wpływów do budżetu miasta wynika, że jedno miejsce zajmowane jest tylko przez godzinę.

Inna powszechnie znana i wciąż stosowana metoda żerowania na parkingowym bałaganie to propozycja "popilnowania auta" za stosowną opłatą tam gdzie nie obowiązują bilety. Na niektórych placach jest to proceder nagminny, ale ponieważ mało kto go zgłasza więc straż miejska i policja uważają, że nie ma problemu.

Swoje sposoby drenowania miejskiej kasy mają kierowcy, którzy kasują bilet za godzinę, a parkują przez 8-10 godz.. Ci najczęściej tłumaczą, że opłata za całodzienne parkowanie obok miejsca pracy jest zbyt wygórowana. (Dopiero niedawno okazało się, że możliwe jest wykupienie biletu miesięcznego za 150 zł).

Kombinacjom i nadużyciom sprzyja nieskuteczny system egzekwowania opłat. W Lublinie zajmowało się tym zaledwie 2-3 urzędników przez nie więcej niż 2,5 godziny dziennie. Od niedawna do akcji przystąpiło kilku strażników miejskich, którzy wzięli się za ściślejszą kontrolę po tym jak wiceprezydent Stanisław Kalinowski naocznie przekonał się o skali problemu. Dla porównania dodajmy, że w Poznaniu sprawdzaniem opłat parkingowych zajmuje się ok. 40 osób.

Rozwiązanie problemu ( na jesień planowane jest wprowadzenie strefy płatnego parkowania w centrum miasta i zainstalowanie parkometrów) pokaże na ile władze są skuteczne w ściąganiu należności i eliminowaniu naciągaczy. W dobie napiętego budżetu nie można pozwolić aby miliony wyciekały z miejskiej (naszej) kasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski