Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie się liczą, nie fotoradary

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński Archiwum
Nie jestem chyba jakoś ponadprzeciętnie bo-jaźliwy, ale do dziś nie-swojo się czuję, przechodząc przez ul. Nad-bystrzycką w pobliżu mojego domu. Bo ciągle mi się wydaje, że gram w ruletkę, na szczęście taką, w której częściej się wygrywa niż przegrywa. I takich miejsc z pewnością wciąż jest w Lublinie bardzo dużo.

Odkąd pamiętam, okoliczni mieszkańcy dopraszali się, rzecz jasna bezskutecznie, o sygnalizację świetlną. Ale kilka lat temu pojawili się tam etatowi przeprowadzacze - i zrobiło się trochę bezpieczniej. A w ostatnich miesiącach zamontowano fotoradary. I one okazały się jeszcze skuteczniejsze. Dosłownie z dnia na dzień większość kierowców zaczęła jeździć względnie przepisowo, a nie 80-90 km/godz. I od tego czasu nie widziałem w pobliżu żadnej stłuczki. Nie znaczy to, że ich nie było, ale kiedyś stłuczki widziałem prawie codziennie. To tak a propos powszechnie krytykowanej praktyki wprowadzania fotoradarów na masową skalę.
Ale na szczęście chyba nie tylko bat w postaci fotoradarów zmienił obyczaje kierowców. Na pewno nie tylko ja zauważam, że z roku na rok wzrasta normalność na drogach. Nie żadna tam życzliwość, tylko normalność. Bo chyba to normalne, że ktoś się zatrzymuje przed przejściem, nie trąbi bez istotnego powodu, nie rusza z piskiem opon itd. A o normalności decydują przede wszystkim ludzie, a nie zakazy i nakazy. Nie tylko o normalności na drodze. W urzędach, u lekarza, w pracy - wszędzie.
Myślę, że zbyt łatwo ulegamy czarnemu obrazowi rzeczywistości. Bo cały czas słyszymy o nienormalności. Media od tego są - mają alarmować, że coś jest nienormalne. Ale w codziennym życiu to z nienormalnością raczej rzadko się spotykamy. Przynajmniej ja.
Usiłowałem sobie przypomnieć jakieś zdarzenie z ubiegłego roku, w którym spotkała mnie arogancja czy nieuprzejmość ze strony "władzy" czy "silniejszych". Bezskutecznie. Bo co mi się przydarzyło?

Zapłaciłem mandat za przekroczenie szybkości o 21 km/godz. Trudno mieć pretensję, to przecież było z mojej strony klasyczne piractwo drogowe. A policjanci działali bez zarzutu. Wymieniałem dowód osobisty w Urzędzie Miasta. Choćbym chciał, nie mam się do czego przyczepić. Podczas wakacji wyrabiałem Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego. Owszem, odstałem godzinę w kolejce. Jakoś wytrzymałem, tym bardziej że przezornie zaopatrzyłem się w książkę.

Od lekarza rodzinnego dostałem skierowanie do lekarza specjalisty. Podzwoniłem po przychodniach i znalazłem wolny termin za dwa tygodnie. Przeżyłem. W zeszłym roku ani razu kierowca autobusu nie zamknął mi drzwi przed nosem, a kilka razy, widząc mój sprint z zadyszką na 50 metrów - poczekał. Od nikogo żadnej krzywdy nie doznałem...

Może jestem po prostu wyjątkowym szczęściarzem. Albo, co bardziej prawdopodobne, nie jestem po prostu wyjątkowym pechowcem. Bo na wyjątkowego pecha to rzeczywiście nie ma mocnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski