Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił żonę i wysadził się w powietrze. Dzielnicą w Lublinie wstrząsnęła potężna eksplozja. O tej zbrodni mówiła cała Polska!

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Jacek Babicz / archiwum
Stres, alkohol, hazard, konflikty w rodzinie – to najprawdopodobniej one stały za zbrodnią, którą popełnił Andrzej R. Niewiele brakowało, a jego próba odebrania sobie życia spowodowałaby jeszcze większą tragedię. O zdarzeniach z 31 lipca 2012 r. mówiła cała Polska. Wyrok zapadł dopiero po sześciu latach.
Zabił żonę i wysadził się w powietrze. Dzielnicą w Lublinie wstrząsnęła potężna eksplozja. O tej zbrodni mówiła cała Polska!

Było słoneczne, letnie przedpołudnie, kiedy Kalinowszczyzną wstrząsnęła eksplozja. To był wybuch w sklepie, w pasażu handlowym przy ul. Kleeberga w Lublinie. W sąsiednich blokach zatrzęsły się szyby. Szkło poleciało na w przychodniów znajdujących się obok sklepu.

- W pomieszczeniu wybuchła butla z gazem. Trwa gaszenie pożaru – informował tuż po godz. 10 oficer dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie.

Zabił żonę i wysadził się w powietrze. Dzielnicą w Lublinie wstrząsnęła potężna eksplozja. O tej zbrodni mówiła cała Polska!
Tomasz Koryszko/archiwum

- Tego dnia jechałam na działkę. Szłam na przystanek przy ul. Andersa. Jak huknęło, to akurat byłam koło kładki - wspomina pani Maria, emerytowana nauczycielka z Kalinowszczyzny. - Huknęło niesamowicie. Tam była taka przybudówka koło kwiaciarni. Jak wybuchło, to się to wszystko zawaliło. Nie minęło parę minut i syreny zawyły, przyjechała straż i karetka.

Nie wiadomo czy uda się go uratować
Z minuty na minutę na jaw zaczęły wychodzić nowe fakty. Szybko okazało się, że za eksplozją stał poszukiwany przez policję Andrzej R., 47-letni właściciel sklepu.

- Wstępnie ustaliliśmy, że mężczyzna, który wysadził się w sklepie to mąż kobiety, której ciało znaleziono dziś w nocy w mieszkaniu przy ul. Kunickiego - mówił Andrzej Fijołek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - Mężczyzna zabarykadował się w sklepie i odkręcił gaz. Doszło do wybuchu. Ranne są trzy osoby - on i dwóch policjantów.

Zabił żonę i wysadził się w powietrze. Dzielnicą w Lublinie wstrząsnęła potężna eksplozja. O tej zbrodni mówiła cała Polska!
Jacek Babicz / archiwum

Na miejscu znaleziono pięć butli z gazem, szósta była w samochodzie desperata. Pokrzywdzonych mogło być więcej, gdyby przed wybuchem policja i straż pożarna nie zdążyły ewakuować z sąsiedztwa kilkudziesięciu osób.

Mężczyzna, który wysadził się w sklepie, miał 90 procent poparzeń ciała. Został przetransportowany do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej. - Jest w bardzo ciężkim stanie i nie wiadomo czy uda się go uratować - powiedział Krzysztof Bojarski, zastępca dyrektora szpitala w Łęcznej. Ranni policjanci byli w lepszej kondycji. Ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

Śledczy połączyli działania Andrzeja R. ze zwłokami 45-latki znalezionymi wcześniej przy ul. Kunickiego. Późniejsza sekcja potwierdziła, że Małgorzata R. została uduszona. Głównym podejrzanym był jej mąż – Andrzej R.

Podejrzany przez długi czas pozostawał w szpitalu. Przez długi czas nie mówił, miał problemy ze słuchem, nie mógł siedzieć samodzielnie. Zarzuty usłyszał dopiero w maju 2017 r. Pięć lat od wybuchu. Śledczy oskarżyli Andrzeja R. o zabójstwo żony i spowodowanie katastrofy. Mężczyzna został tymczasowo aresztowany. Groziło mu dożywocie.

Syn przeciwko ojcu
Prokuratura nie upubliczniała szczegółów śledztwa. O sytuacji, która doprowadziła mężczyznę do próby samobójczej dowiedzieliśmy się dopiero po kwietniu 2018 r. To wtedy przed Sądem Okręgowym w Lublinie rozpoczął się jego proces.

Oskarżony Andrzej R.
Oskarżony Andrzej R. Małgorzata Szlachetka / archiwum

Na salę rozpraw Andrzej R. został przywieziony z aresztu. Poruszał się na wózku inwalidzkim. - Może komuś się wydawać, że krzyczę, ale ja nie tonuję głosu, dlatego mówię tak donośnie - powiedział na początku rozprawy. Tłumaczył, że musiał ponownie nauczyć się mówić z powodu poważnych obrażeń, których doznał na skutek wybuchu.

Wówczas 52-letni oskarżony nie przyznał się do zabójstwa żony. Pytany o wybuch przy ul. Kleeberga powiedział, że „nie wie, jak to było” i czy otworzył gaz. - Fakt, że chciałem popełnić samobójstwo, bo mnie nachodzili w sklepie - mówił w sądzie.

Żona Andrzeja R. została uduszona fartuchem. Jej zwłoki znaleziono w mieszkaniu przy ul. Kunickiego. Na sali rozpraw świadkowie przyznali, że Andrzej i Małgorzata przeżywali trudny okres.

- Pani Gosia była bardzo miłą osobą. Sprawiała wrażenie „zakrzyczanej” przez męża - mówiła świadek. Jedna z pracownic sklepu R. zeznała, że stanowili zgodne małżeństwo, ale czasami zdarzało im się pokłócić. Druga przyznała, że Andrzej R. był porywczy i grał na pieniądze w gry hazardowe. Niektórzy widywali go pod wpływem alkoholu.

- Gdyby ktoś ich nie znał, to pomyślałby, że są dobrą rodziną - powiedziała znajoma Małgorzaty R. Kobieta miała zdradzić, że nie układa jej się w małżeństwie i była wyzywana przez męża.

Archiwalne wydanie Kuriera Lubelskiego
Archiwalne wydanie Kuriera Lubelskiego

Inną wersję zdarzeń przedstawiał Andrzej R. Przekonywał, że jego żona została zabita w trakcie napadu. - Jak się obudziłem, to w mieszkaniu było dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden trzymał kota i pytał, czy ma zabić wszystkich, których kocham - to fragment zeznań Andrzeja R., które zostały odczytane w sądzie. R. nie potrafił wyjaśnić, dlaczego nie zgłosił napadu na komisariacie. Potem sugerował, że zabójstwo matki mógł zlecić jego syn, ale świadkowie wątpili w taką możliwość.

Syn nie chciał zeznawać w sądzie, dlatego na sali rozpraw odczytano zeznania złożone przez niego podczas śledztwa. Wyjawił, że „odkąd pamięta” jego ojciec nadużywał alkoholu, a pod jego wpływem był agresywny.

- Wyzywał mnie od złodziei i sk...ów. Znęcał się fizycznie i psychicznie nad mamą i nade mną - to fragment odczytanych zeznań. Syn oskarżonego mówił też o incydencie, w czasie którego oskarżony miał grozić mu nożem kuchennym. - Były sytuacje, że ojciec groził wybuchem butli z gazem - zapewniał. Zdaniem świadka, relacje jego rodziców nie uległy zmianie, kiedy on wyprowadził się z domu. - Mama mówiła, że nadal ją wyzywa, grozi pobiciem i zabiciem – stwierdził.

Życie to nie kreskówka
- Jak to się dzieje, że człowiek, który ma firmę, dom, rodzinę, popełnia zbrodnię? - pytamy psychologa.

- Dużo stresu związanego z dużą aktywnością i brak konstruktywnych pomysłów na radzenie sobie z emocjami może prowadzić do zachowań ryzykownych, jak nadużywanie alkoholu i hazard. One powodują rozładowanie stresu, ale tylko na krótką chwilę. Co gorsza, generują nowe problemy - wyjaśnia dr Piotr Kwiatkowski, psycholog i psychoterapeuta. - Długi, uzależnienie psychiczne i fizyczne, dodatkowy stres, zmiany w mózgu, kłopoty z myśleniem, pamięcią, koncentracją – to konsekwencje nadużywania alkoholu lub narkotyków. Mimo prób rozładowania stresu emocje się nawarstwiają, człowiek czuje się zapędzony w kozi róg, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. W takiej sytuacji może nastąpić wybuch emocjonalny. Myślę, że tak mogło być w tym przypadku - mówi psycholog.

Mowy końcowe w procesie Andrzeja R. wygłoszono w październiku 2018 r. Na sali sądowej prokurator Mariusz Szewczyk przyznał, że oskarżony był zdolnym i kreatywnym człowiekiem, jednak utracił kontrolę nad emocjami. - Boom finansowy, jakiego doświadczył Andrzej R., przerósł go. Zaczęły się hazard, alkohol, zaniedbywanie syna i w końcu konflikty z żoną – dowodził. - Życie to nie kreskówka, żyje się tylko raz, drugiego życia nie ma, dlatego oskarżonego musi spotkać surowa kara – stwierdził prokurator. Dla oskarżonego żądał 25 lat więzienia.

Adwokat Andrzeja R. próbował bronić go przed sądem. Przekonywał, że zebrany materiał dowodowy nie wskazuje, iż to Andrzej R. zabił swoją żonę i wnioskował o uniewinnienie. - Nie ma, jak dowodzi prokurator, jednego łańcucha, który łączy wszystko w spójną całość - ocenił obrońca Andrzeja R.

- Chciałbym przeprosić osoby, którym wyrządziłem krzywdę. Nie było to moim zamiarem - powiedział 52-letni oskarżony. Do końca nie przyznał się do zabójstwa. - Moim jedynym błędem było to, że ze swoimi problemami nie udałem się do psychologa - przyznał.

Sąd skazał Andrzeja R. na 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok uprawomocnił się.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski