Kiedy czytałem reportaż o Jadwidze Wakulskiej, która urodziła się w Auschwitz i cudem przeżyła obóz, wróciłem pamięcią do książek, które niegdyś głęboko mnie poruszyły. W szkole lekturą obowiązkową były „Medaliony” Zofii Nałkowskiej. W latach 60., kiedy pamięć o wojnie była ciągle żywa, większość polskich filmów była o wojnie, szkice Nałkowskiej otworzyły nam oczy na świat, którego nie potrafiliśmy zrozumieć. Nauczyciele wtłaczali nam do głowy słynne zdanie „ludzie ludziom zgotowali ten los”, ale mnie utkwiło w pamięci inne: „tego, co przeżyli ludzie, [w obozach], nie da się wyrazić słowami”. My też nie potrafiliśmy sobie tego nie tylko zrozumieć, ale i wyobrazić, choć przecież w telewizji oglądaliśmy na okrągło filmy dokumentalne i fabularne jak choćby „Ostatni etap” czy „Pasażerkę”.
Zadawaliśmy sobie pytanie: jak ludzie mogli przeżyć taki ogrom cierpienia, ile człowiek jest w stanie znieść by przetrwać taki koszmar i piekło.Nie znajdowaliśmy odpowiedzi. Do dziś jest to dla mnie niezrozumiałe. Ale kiedy czytałem reportaż „Urodziłam się w Auschwitz, ale miałam szczęśliwe dzieciństwo” naszła mnie refleksja, że koszmar i piekło można pokonać i żyć dalej w nowym świecie. Nie wiem, czy Jadwiga Wakulska ciągle myśli o swojej biologicznej mamie, ale jestem przekonany, że kocha swoich przybranych rodziców. Bo pani Jadwiga przeżyła piekło, a nowi rodzice wynagrodzili jej cierpienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?