Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sezon kaperownika

Kazimierz Pawełek
Kazimierz Pawełek: Z soboty na niedzielę. Sezon kaperownika
Kazimierz Pawełek: Z soboty na niedzielę. Sezon kaperownika Archiwum
W żadnym z aktualnie istniejących spisów zawodów w oficjalnych serwisach urzędów pracy ta profesja nie istnieje. Nie ma jej także w wykazach ministerialnych, ani w żadnych innych urzędowych.

A jednak zawód ten istnieje i miał się kiedyś bardzo dobrze, a szczególnie w sferach sportowych, głównie w futbolu. Przedstawiciele tej profesji to kaperownicy, liczba pojedyncza: kaperownik, niekiedy nazywani werbownikami lub werbistami, ale nazwa ta została zarzucona, żeby nie pomylić ich z księżmi - werbistami, których działalność nie miała nic wspólnego z piłką nożną.

W czasach uważanych słusznie za niesłuszne kaperownicy byli postaciami często bardziej wyrazistymi od samych zawodników. Mogli praktycznie wszystko: zapewnić mieszkanie, stanowisko i pobory szty- gara w kopalni, oczywiście bez konieczności świadczenia pracy, wczasy zagraniczne i wiele innych rzeczy niedostępnych dla obywateli niekopiących piłki. Znane są wypadki porywania piłkarzy bez zgody, a nawet wiedzy macierzystego klubu. Żeby nie narazić się kibicom, którzy mogli protestować, operacje przeprowadzano nocami. W ciemnościach podjeżdżał meblowóz, ładowano nań piłkarski dobytek wraz z żoną oraz dziećmi i hajda w daleki świat. Dopiero rano dowiadywał się klub, że nie ma już czołowego napastnika, który zamieszkał w innym mieście i grać będzie dla innej drużyny. Potem kluby, nierzadko pod naciskiem władz politycznych, jakoś się dogadywały, a kape-rownik przenosił się na inny gorący odcinek, aby skaperować kolejnego piłkarza.

W czasach gdy ustrój uważany słusznie za niesłuszny znikł, a zastąpił go ustrój uważanie niesłusznie za jedynie słuszny, kaperownicy zaczęli pojawiać się w polityce, a nasilenie kaperowania przypada zazwyczaj latem. O czym mam możność przekonać się niejako na własnej skórze, chociaż nie jestem ani piłkarzem, ani czynnym politykiem. Wystarczy, że jestem posiadaczem telefonów: sieciowego, komórkowego, a także internetu. Nawet nie przypuszczałem, jak nagle stałem się cenną zwierzyną łowną dla telefonicznych kaperowników.

Pierwszy telefon miał miejsce wcześnie rano, a miły damski głos zapytał, czy ja to jestem ja, czyli właściciel telefonu. Gdy to potwierdziłem, pani z telefonu zaczęła mnie kaperować do innego operatora, u którego będę płacił mniej. Podziękowałem, jako że mam umowę dwuletnią z Telekomunikacją. Nic to, zadzwonili za kilka dni z tą samą propozycją, której również nie przyjąłem. Kaperowników to jednak nie zraziło, bo znowu zaczęli mnie kusić niczym diabeł grzeszną duszę albo Jarosław Kaczyński Zbigniewa Ziobrę do powrotu w jego partyjne ramiona. Nieco zirytowany poprosiłem, aby zaprowadzili sobie jakiś rejestr i odnotowywali, do kogo telefonują, bo takie ciągłe nękanie denerwuje kaperowanych. Jakoś mi odpuścili, ale nie na długo.

Tym razem niezwykle elokwentna panienka długo opiewała walory jej operatora, nie pytając mnie, czy posiadam internet. Gdy to potwierdziłem, zaczęła rozpływać się w opisach szczęścia, jakiego doznam, gdy tylko dam się skaperować do jej inter-netowego haremu. Nie chciałem, wtedy panienka - kaperowianka zaproponowała mi szczęście podwójne: telefon z internetem. Też podziękowałem, co jednak nie zwolniło mnie od dalszych telefonicznych kaperunków, które trwają. Jak długo jeszcze?

Przy okazji pragnę jednak przypomnieć paniom - kaperowiankom, że według słownika PWN, kaperownik to człowiek, który w sposób nieuczciwy pozyskuje kogoś. Tylko kto by się dzisiaj tym przejmował…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski