Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słodko-gorzko

Jan Pleszczyński, publicysta
Gdyby nie straszna tragedia w Japonii to można by myśleć, że świat kręci się wokół cukru. W mediach na okrągło o cenie cukru. Tak jakby była jakimś niezwykle ważnym ekonomicznym wskaźnikiem, jak cena ropy czy zboża.

Nawet naczelny Kuriera tak się przejął ceną cukru, że nie potrafi cieszyć się wiosną. Jest młodszy ode mnie o ponad dekadę, a reaguje jakby całe życie przeżył w socjalizmie i miał wdrukowane, że trzeba mieć zapasy na dwa lata, a cukier to dobro podstawowe. Jak nie kupi się teraz, to potem nie będzie. Ja jednak od ponad 20 lat cukrem i papierem toaletowym się nie przejmuję, choć pamiętam kolejki po te luksusowe dobra i paczki papieru, cukru i innych rarytasów pochowane w jakichś zakamarkach naszego mieszkania.

Ale może się tego cukru czepiam. Bo przyznaję, że o ekonomii nie mam niestety zielonego pojęcia. Dziś piszę z pozycji absolutnego laika. Na studiach uczyłem się "ekonomii politycznej socjalizmu". Nie jestem pewien, ale chyba jakoś tak się ten niezwykle interesujący przedmiot nazywał. Mimo starań, nie nauczyłem się i na egzaminie dostałem dwóję, którą zresztą do dziś wspominam z pewnym sentymentem - jako jedyną. Niestety, na moich studiach nie miałem okazji poznać tajników zwykłej ekonomii i dlatego nie wiem, jakie znaczenie ma wzrost cen cukru.

Z ciekawości zrobiłem więc małe prywatne rozpoznanie w sprawie cukru. Najpierw zapytałem żonę i okazało się, że kilogram wystarcza nam na pół roku. Fakt, że jest nas tylko dwoje, herbaty ani kawy nie słodzimy, a ciasta własnego wyrobu mamy tylko w święta. Więc w kwietniu, na Wielkanoc, może dodatkowe pół kilo będzie nam potrzebne. Moje dobre samopoczucie, że jesteśmy tak ekonomiczni i cena cukru nam niestraszna, zepsuł kolega mający pięcioosobową rodzinę. Przez pół roku nie zużywają nawet kilograma. Najpierw pomyślałem, że kolega, jako lekarz i zapalony sportowiec, hołduje skądinąd słusznym przekonaniom o trzech białych śmierciach: soli, białej mące i cukrze właśnie. Ale gdzie tam, soli na potęgę i je bułeczki.

Więcej sprawy nie badałem. Ale choć moja metodologia nie jest warta funta kłaków, to bardziej mnie przekonuje niż lamenty co poniektórych ekonomistów (choćby z doktoratem albo i profesurą) i redaktorów - choćby naczelnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski