Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tęsknota za ruskimi

Kazimierz Pawełek
Od razu chciałem uspokoić Szanownych Czytelników, że nie tęsknię za Ruskimi, którzy kiedyś u nas stacjonowali, ale za ruskimi pierogami. Świeżymi ze skwarkami, jakie kiedyś, niestety już w odległych czasach, można było zjeść w lubelskich barach mlecznych, a obok nich były do wyboru takie specjały, jak: barszczyk, pomidorowa, ogórkowa, a także kopytka, leniwe i pachnące omlety, a w sezonie ryż z truskawkami.

Teraz w Lublinie jarska uczta pozostaje tylko w strefie marzeń, jako że ostatni bar mleczny z prawdziwego zdarzenia wyzionął ducha kilka lat temu. Dla ścisłości muszę przypomnieć, że w naszym mieście czynnych jest kilka jadłodajni, niektóre nawet w miarę tanie. Większość bazuje jednak na gotowych produktach, jadłospis jest niezwykle ubogi w dania jarskie i kudy im do takich oaz mlecznego raju jak słynne bary mleczne: warszawski przy ulicy Marszałkowskiej, który przetrwał wszystkie rynkowe zawieruchy, czy krakowski przy ulicy Starowiślnej. Niestety, nasz, niemal kultowy, bar mleczny na lubelskiej Starówce, gdzie jadało kilka pokoleń lublinian, nie obronił się przed wiatrem historii i został zlikwidowany przez ratuszowe władze w ramach dekomunizacji miasta. Z tego samego powodu zniknęła w Lublinie izba wytrzeźwień, która, zdaniem rodzimych dekomunizatorów, była reliktem socjalizmu…

Naszym ratuszowym czyścicielom Koziego Grodu z pozostałości upadłego reżimu, niczym małemu Jasiowi z obiegowych dowcipów - seks, wszystko kojarzyło się z komuną. Niesłusznie. Bary mleczne, jak utrzymywali, wcale nie były wymysłem komunistów. Pierwszy powstał bowiem w War- szawie przy ulicy Nowy Świat już pod koniec XIX wieku, a ich wielki rozwój miał miejsce w Polsce międzywojennej. Czyli dwója z historii dla panów dekomunizatorów. Faktem jednak jest, że w jadłospisie każdego baru mlecznego, niczym wyrzut historii, figurowały nieszczęsne, a tak lubiane, pierogi ruskie. To mógł być wszak także dobry pretekst dla dekomunizatorów z lubelskiego ratusza, aby wydać zwycięską wojnę wszystkim pierogozrusycyzowanym barom. W szopce noworocznej na rok 1999 kukiełka imitująca prezydenta Lublina tak śpiewała:

Zlikwiduje się w Lublinie mleczne bary,
A wraz z nimi też barowe wielkie gary,
By nie siorbał mlecznej zupy
Dziadek stary, dziadek stary…

Jednak oprócz ideowej wrogości, istniał jeszcze inny powód niechęci ratuszowych decydentów do mlecznych oaz. W owych czasach władze w ratuszu dzierżyli bowiem dwaj wąsaci gentlemani, a wąsata władza źle wygląda z kropelkami mleka na męskiej ozdobie, jaką są wąsy. W przeciwieństwie do bąbelków szampana tamże uczepionych, który to trunek przystoi władzy, a nie jakieś tam proletariackie mleko…

Era wąsatych prezydentów w lubelskim ratuszu przeminęła. Obecnie miłościwie nam panujący Krzysztof Żuk wąsów nie posiada, tym bardziej jego zastępczyni. Stąd też nadzieja, że awersja do barów mlecznych należy do przeszłości, a ratuszowi poddani mogą liczyć na pomoc i przychylność w powstaniu pierwszego w Lublinie baru pełnego świeżych i smacznych: ruskich, leniwych, omletów, naleśników, zup i innych smakołyków. Aby to się spełniło, podnosząc błagalnie ręce zaśpiewajmy:

Słuchaj władzo o co błaga lud,
uczyń, uczyń, władzo mleczny cud…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski