Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siwicki: Chcieliśmy od Moskwy pomocy wojskowej, a nie militarnej

Mariusz Staniszewski
Z gen. Florianem Siwickim, byłym ministrem obrony i członkiem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, rozmawia Mariusz Staniszewski

Historyk IPN ujawnia dokument, który dowodzi, że z 8 na 9 grudnia 1981 r. w rozmowie z marszałkiem Wiktorem Kulikowem gen. Wojciech Jaruzelski domagał się pomocy Armii Czerwonej, gdybyście nie poradzili sobie z oporem Solidarności po wprowadzeniu stanu wojennego.

Byłem przy tej nocnej rozmowie. Kulikow wcale nie był tam główną postacią ze strony radzieckiej. Najważniejszy był Nikołaj Bajbakow, członek Biura Politycznego KPZR odpowiedzialny za gospodarkę. Ani gen. Jaruzelski, ani ja nie zwracaliśmy się wtedy o pomoc militarną. Przeciwnie, powtarzaliśmy, że jest to niedopuszczalne. Prosiliśmy za to o pomoc gospodarczą, bo sytuacja w Polsce była krytyczna. Jeśli oni w dalszym ciągu ograniczaliby pomoc, mogło dojść do groźnego w skutkach wybuchu społecznego. Przecież oni nie realizowali nawet dostaw wynikających z podpisanych umów.

Skąd więc jest ten dokument?

Historycy cywile plączą pomoc militarną z wojskową. Mieliśmy z radzieckimi podpisanych wiele umów na dostawy. Chodziło o specjalne paliwo czy części zamienne, bo technika wojskowa sprowadzana stamtąd wymagała specjalnego oprzyrządowania. Na ten temat rozmawiałem z gen. Anatolijem Gribkowem, szefem sztabu wojsk Układu Warszawskiego. Ale podkreślam, że zawsze mówiłem o pomocy wojskowej.

Ale z dokumentu wynika, że Jaruzelski dokładnie opisał Kulikowowi, o co chodzi. Mówił, że jeśli na Śląsku, gdzie mieszkają cztery miliony ludzi, będzie silny opór, to on sobie nie poradzi, bo ma tam tylko jedną dywizję.

Nie mogę tego potwierdzić. Pierwszy raz to słyszę. Nigdy nie prosiliśmy o pomoc militarną, bo wiemy, czym by się to skończyło. Nie rozmawialibyśmy teraz. W najlepszym wypadku rąbałbym drzewo na Syberii. My część wojsk utrzymywaliśmy w pełnej gotowości bojowej na poligonach. Wszystko po to, by nas nie zaskoczyli, jak Czechów w 1968 r. Gdy pułkownik Saczonek, dowódca 20. Dywizji Pancernej, podczas towarzyskiego spotkania po kilku kieliszkach z generałami radzieckimi i niemieckimi usłyszał, że oni zrobią z nami porządek, odpowiedział: To my was przywitamy ogniem. Wtedy naczelny dowódca wojsk Układu Warszawskiego domagał się odwołania go ze stanowiska, ale ja się nie zgodziłem, bo on mówił prawdę.

A co podczas tej rozmowy mówił marszałek Kulikow?

To już tyle lat minęło.

Zgodził się udzielić pomocy?

O żadną pomoc się nie zwracaliśmy. Czwartego grudnia na posiedzeniu ministrów obrony państw Układu Warszawskiego jednoznacznie powiedziałem, że nam pomoc militarna nie jest potrzebna. Tłumaczyłem, że chodzi o wsparcie moralne i materialne. To jest zapisane w dokumentach. Historycy nie rozumieją wojskowych procedur.

Ale Kulikow wreszcie zgodził się na pomoc materialną?

On o tym nie decydował. Przecież to był wojskowy.

No to po co z nim o tym rozmawialiście?

On był przedstawicielem tego państwa i przekazywał do Moskwy nasze postulaty. Uchroniliśmy kraj od tragedii, przy której Powstanie Warszawskie byłoby niczym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski